bezsenność.
Nie daję rady. Kolejna noc, podczas której mam ochotę schować się pod połacią „starego życia”. Przewidywalnie beznadziejnego, nieszczęśliwego życia. Dostałam szansę od losu, żeby uciec. Żeby wyrwać się z marazmu życia koło M. Jego choroby, paranoi, kontroli. W ciągu dwóch tygodni zamknęłam wszystkie sprawy, spakowałam się i zaczynam nowe życie wystarczająco daleko od niego. Można nazwać to ucieczką. Myślę, że dla mnie to była ostatnia deska ratunku. Podczas pierwszych dni w nowym miejscu byłam zachłyśnięta wolnością. Po raz pierwszy od dawna…
You must be logged in to post a comment.